500+ a zbieranie truskawek

Dzisiaj po raz kolejny nie skorzystałam z ogromnej szansy na zarabianie milionów bez wychodzenia z domu.
Pewnie Dominika Supera czy niejaki Adamczak którzy zasypują mnie emailami zapłaczą się na śmierć, że nie skorzystałam z darmowej kasy.
Cóż, za darmo, za nic nie robienie to można dostać tylko 500+, choć może do końca nie, bo przecież trzeba się napracować przy wypełnianiu wniosku :)

A chciałam w tym miejscu opowiedzieć o szacunku do pracy, szacunku do zarabiania pieniędzy.
Będzie więc o zarabianiu kasy przez dzieci, a konkretnie przez moje dziecko.
Kiedy moja córcia miała naście lat, stwierdziła, że przydałoby się jej trochę (więcej) pieniędzy, na wakacje, niż otrzymuje w ramach kieszonkowego.
A że nie chce (che, che) wyciągać pieniędzy od mamusi, to prosi bym pomogła jej znaleźć jakąś pracę.

Wyczułam podstęp, bo przecież gdyby nie udało mi się dla niej niczego załatwić, powinnam się czuć zobowiązana do zasilenia córki w większą gotówkę.
Ale trafiła kosa na kamień. Akurat mąż koleżanki potrzebował ludzi do zbierania truskawek. Robota łatwa, nie wymagająca kwalifikacji, na świeżym powietrzu.
I opalić się można, i najeść truskawek i zarobić.



A jakże, mała zgodziła się.
Trochę z wyrzutem w oczach (wszak moje dziecko stworzone jest do wyższych celów i mogło np. prowadzić prace badawcze na uniwersytecie) obiecała wstać o 4:30 rano, by zdążyć na zbiórkę zbieraczy o 5:15.

Trwało to dwa dni. Na ten drugi dzień wieczorem pojawiły się bóle głowy, drżenie rąk, zmęczenie :)

Na trzeci dzień dziecko moje do pracy już nie poszło. Zarobiła przez te dwa dni wcale niemałe jak na nastolatkę pieniądze i chyba zrozumiała, że inaczej wydaje się pieniądze zarobione a inaczej te otrzymane za darmo.
Nie wierzycie?

Dwa dni później moja córka miała pójść do biblioteki. Chciałam dać jej pieniądze na bilet autobusowy, bo do czytelni jest ze 2 kilometry. 
I wtedy powiedziała mi coś, co do dziś dnia zapamiętałam:

"Mamo, pójdę piechotą, ten bilet to 15 minut mojej pracy przy zbieraniu truskawek!"

Jak myślicie, jak (niektórzy) szanują te pięć stówek wypłacanych z naszych podatków?



Komentarze