Mój osobisty eksperyment z PKP


Dużo się słyszy o tym, że spółka PKP działa coraz lepiej, że składy są coraz bardziej nowoczesne, że poprawiła się punktualność.
A jak jest naprawdę? - opiszę Wam mój eksperyment z PKP.

Na tydzień czasu zostałam oddelegowana do innej miejscowości. Ponieważ musiałam odstawić samochód do mechanika, cały ten czas jeździłam w tą i z powrotem pociągiem podmiejskim. To jakieś 15 minut w jedną stronę, sądziłam, że jak wyjadę 40 minut wcześniej, spokojnie zdążę na czas.
Nie było wesoło. Na 10 jazd (5 w jedną i 5 w drugą) 3 razy pociąg był punktualnie!
Spóźnił się więc aż siedmiokrotnie. Jeden raz było to 45 minut, siłą rzeczy spóźniłam się do pracy. Cztery razy spóźnienia było pomiędzy 15 a 25 minut a dwa razy po kilka minut. Ja nie miałam przesiadek, ale ludzie którzy np. musieli z bagażami biec na inny peron, na inny pociąg nieźle złorzeczyli.

Teraz o składach. Ten poranny, wiozący mnie do pracy był czysty, klimatyzowany i wygłuszony. Rzeczywiście, jazda nim była przyjemna. Wracając do domu już takiego szczęścia nie miałam. Stara konserwa, brudna, głośna z niewygodnymi siedzeniami. Tak wyglądałyby pociągi w Polsce gdyby nie Unia Europejska, która sypnęła groszem na infrastrukturę kolejową.

Takie to były te moje przygody z PKP, zmiany są widoczne, ale punktualność to nadal pięta achillesowa państwowej spółki.

I

Komentarze

  1. Wpadł mi w oko tytuł tego bloga.. ucieszyłam się, że znajdę rzeczywiście coś konkretnego, co pomoże mi w wychowaniu nastolatki...reklama Lidla i utyskiwanie na PKP, fajne (nie urywam) opisy miejsc z muralami..ale gdzie w tym wszystkim tytuł bloga ? chyba, że chodzi tu o nabicie wejść na stronę...a szkoda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. No cóż, jako matka nastolatki (teraz już 20-latki) piszę na blogu o wszystkim co dla mnie ważne. Czasem PKP, czasem Lidl, czasem murale a czasem gadam o d... Marynie. Tak jak w życiu. Mimo wszystko zachęcam do zaglądania, chociaż od czasu do czasu :)

      Usuń

Prześlij komentarz