Babcia Macaczka - typowa klientka sklepów dyskontowych
👵 Babcia Macaczka – sklepowa turystka
To jest historia o klientce wyjątkowej, o Babci Macaczce. Opowiedziała mi ją koleżanka pracująca w pewnym dyskoncie (nazwy nie podam, bo nie chcę reklamować), która ma u siebie każdego dnia ze dwie-trzy takie klientki.
Następnie przechodzi do innych sekcji. Najpierw ręczniki. Sprawdza chłonność na sucho, oceniając miękkość frotte, choć sama ręcznika nie potrzebuje. potem legowisko dla kota. Mimo że kota nie posiada, musi sprawdzić, czy legowisko jest wystarczająco wygodne, by kot, którego nie ma, mógł się w nim wylegiwać z godnością. Dalej idą śrubokręty. Choć jedyne co przykręca to zakrętki słoików z dżemem, musi pomacać, czy rączki są gumowane czy plastikowe. Może to kwestia ergonomii. Na dalszy ogień idą żarówki. Dotyka opakowania, otwiera, maca w myśl zasady "poczuj moc" (chociaż żarówka jest wyłączona).
Finał i wielkie alibi
Babcia Macaczka przechodzi tak przez wszystkie stoiska, dotknie wszystkiego, a każdą decyzję poprzedza głęboką refleksją. Cel? - spędzić w sklepie minimum 40 minut. Po niemal godzinnym, dogłębnym badaniu rynku artykułów przemysłowych, zadowolona z siebie, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku (i wymacania), kieruje się do kasy. Jej koszyk zawiera: dwie cebule. Albo butelkę mleka.😁
I tak oto, Babcia Macaczka opuszcza dyskont, nasycona wrażeniami dotykowymi, zregenerowana psychicznie, wiedząc, że dała z siebie wszystko.

Komentarze
Prześlij komentarz