Jak w każdej rodzinie, tak i u nas podczas spotkań rodzinnych przypominane są różne "rodzinne opowieści".
Niektóre są śmieszne, inne mniej. Niektóre niezwykłe, inne typowe dla każdej rodziny, ale zawsze nacechowane dużą porcją wzruszeń.
Nie wiem jak Wasze córki, ale moja często, bardzo często od dnia kiedy "stała się kobietą" pytała mnie jak to było, kiedy byłam w ciąży. Wtedy przypominam jej takie właśnie rodzinne opowiadania.
Pod koniec, w 8-9 miesiącu ciąży wyglądałam jak ogromna ciężarówka. Nie żartuję, ogromniasty brzuch sterczał mi jak z przodu i utrudniał życie. Ważyłam 65 kg i nagle przytyłam do prawie 90!
Masiakra, jak mówi moja córeczka :)
Ale obecnie ważę kilogramów 60. Udało się wszystko zrzucić!
Podczas ciąży moi bliscy ciągle mnie rozśmieszali, bo bawiło ich, kiedy mój ogromny brzuch w trakcie śmiechu podskakiwał jak piłka.
O dziwo, mimo sporej wagi nie miałam problemów z potówkami, otarciami i nie puchły mi nogi.
A teraz jedna z opowieści:
Na Święta Bożego Narodzenie pojechaliśmy do teściów. Pociągiem.
Troskliwy teść, tak się rozczulił moim widokiem i rychłą perspektywą pierwszej wnuczki/wnuczka (płci nie znaliśmy wtedy jeszcze, a termin był na 6 stycznia) postanowił odwieźć nas do domu. Około 100 km, pięknym, acz wysłużonym volkswagenem.
Niestety, kiedy byliśmy już tylko 10 km od domu, poszła opona. Na szczęście jechaliśmy wolno, nic nam się nie stało, ale okazało się, że teść nie miał zapasowego koła.
Szczere pole, zima. Nic nie jedzie, nie ma gdzie szukać pomocy, a telefony komórkowe kosztowały wtedy majątek i ich nie mieliśmy.
I wyobraź sobie Tata z Dziadkiem zaczęli pchać samochód do domu. Na szczęście nie dostałam bólów, a po 2-3 kilometrach ktoś litościwy zatrzymał się i szczęśliwie dotarliśmy na miejsce.
A już tak na koniec. Kochane czytelniczki bloga, które zastanawiacie się, czy zajść w ciążę:
Niektóre są śmieszne, inne mniej. Niektóre niezwykłe, inne typowe dla każdej rodziny, ale zawsze nacechowane dużą porcją wzruszeń.
Nie wiem jak Wasze córki, ale moja często, bardzo często od dnia kiedy "stała się kobietą" pytała mnie jak to było, kiedy byłam w ciąży. Wtedy przypominam jej takie właśnie rodzinne opowiadania.
Pod koniec, w 8-9 miesiącu ciąży wyglądałam jak ogromna ciężarówka. Nie żartuję, ogromniasty brzuch sterczał mi jak z przodu i utrudniał życie. Ważyłam 65 kg i nagle przytyłam do prawie 90!
Masiakra, jak mówi moja córeczka :)
Ale obecnie ważę kilogramów 60. Udało się wszystko zrzucić!
Podczas ciąży moi bliscy ciągle mnie rozśmieszali, bo bawiło ich, kiedy mój ogromny brzuch w trakcie śmiechu podskakiwał jak piłka.
O dziwo, mimo sporej wagi nie miałam problemów z potówkami, otarciami i nie puchły mi nogi.
A teraz jedna z opowieści:
Na Święta Bożego Narodzenie pojechaliśmy do teściów. Pociągiem.
Troskliwy teść, tak się rozczulił moim widokiem i rychłą perspektywą pierwszej wnuczki/wnuczka (płci nie znaliśmy wtedy jeszcze, a termin był na 6 stycznia) postanowił odwieźć nas do domu. Około 100 km, pięknym, acz wysłużonym volkswagenem.
Niestety, kiedy byliśmy już tylko 10 km od domu, poszła opona. Na szczęście jechaliśmy wolno, nic nam się nie stało, ale okazało się, że teść nie miał zapasowego koła.
Szczere pole, zima. Nic nie jedzie, nie ma gdzie szukać pomocy, a telefony komórkowe kosztowały wtedy majątek i ich nie mieliśmy.
I wyobraź sobie Tata z Dziadkiem zaczęli pchać samochód do domu. Na szczęście nie dostałam bólów, a po 2-3 kilometrach ktoś litościwy zatrzymał się i szczęśliwie dotarliśmy na miejsce.
A już tak na koniec. Kochane czytelniczki bloga, które zastanawiacie się, czy zajść w ciążę:
NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO W ŻYCIU KOBIETY NIŻ TEN BŁOGOSŁAWIONY STAN
Komentarze
Prześlij komentarz