Jest takie piękne uczucie, kiedy dwie bliskie sobie kobiety matka i córka robią razem zakupy. Tym bardziej, że jesteśmy zbliżeni rozmiarami, ja mam tylko drobniejszą, kobiecą stópkę (ha, zemsta jest słodka córeczko, to za te podkreślanie, że jesteś 5 cm wyższa :)).
Tym razem postanowiłyśmy wybrać się na zakupy na weekend do Warszawy i....
Tak, zgadliście - wiece, przemarsze i demonstracje. Ten najmniejszy (według telewizji Kurskiego) marsz na długo zastawił nam drogę. Szły tysiące ludzi!
Mąż, który od nas odbił trafił na inny pochód, według telewizji Kurskiego - prawdziwych patriotów. Ale o tym potem, bo nastał szał zakupów.
Wyszliśmy zmęczone ze sklepów, ale i szczęśliwe. Moja ulubiona marka butów Ecco mnie nie zawiodła. Śliczne sandałki rozmiar 37 pasowały jak ulał i szybko trafiły do torby na zakupy. A córka (rozmiar 41 he, he, ale jestem złośliwa) kupiła sneakersy Bronx.
Mimo, że nadszarpnęliśmy budżet na ten miesiąc (zupki chińskie mężusiu, zupki będą teraz) poszliśmy jeszcze na kawę nie chcąc wracać za szybko do mieszkania babci-cioci, gdzie mieliśmy przenocować. Wiedzieliśmy, że ogląda ona "na żywo" marsze i nie chcieliśmy z nią dyskutować.
Nasza babcia-ciocia to ciekawa osoba. W czasach PRL wraz z mężem "utrwalała władzę ludową". Za zasługi otrzymali mieszkanie w ścisłym centrum miasta, a od niedawna oddałaby życie za obecny rząd.
Od czasu do czasu będąc w Warszawie zatrzymywaliśmy się u niej na noc, ale z uwagi na trudny (:)) charakter jest to niezbyt często. Ostatnio nocowaliśmy tu 2-3 lata temu.
Już na powitanie zostaliśmy przywitani tekstem - "o dobrze, że dotarliście, ci ubecy z kodu zablokowali nam stolycę"
Przyznam, że w ustach babci-cioci epitet o obekach zabrzmiał dziwnie. To dotąd raczej o niej tak się po cichu szeptało.
Drugie zaskoczenie w salonie. Na maszynie do szycia, traktowanej jako stolik stał dość spory obraz a pod nim świeże kwiaty w czymś w rodzaju wazonu.
Najpierw myślałam, że to portret dziadka-wujka, zmarłego prawie 10 lat temu, okazało się jednak, że to portret któregoś z braci Kaczyńskich.
Moja córka aż sapnęła, ale ścisnęłam ja za ramię - w końcu jesteśmy w gościnie.
Ale najgorsze było przy kolacji. Stefa (czyli babcia-ciocia) zrelacjonowała nam relację z telewizji Kurskiego.
- Widzicie same -syknęła z satysfakcją, - miały być dziesiątki tysięcy ludzi, ale się nie udało. Przyszła marna garstka.
Tu moja latorośl nie wytrzymała:
- Babciu, ale przed chwilą mówiłaś, że kodowcy zablokowali Warszawę. Jak mogła to uczynić garstka ludzi?
Kopnęłam córkę pod stołem, w końcu nie chciałam nocować na dworcu. Ale Stefa tylko skomentowała, jak to teraz niewychowani są młodzi ludzie!
A ta wredota, moja ukochana córka to potwierdziła.
- Tak babciu, masz rację. Nasz tatuś nadział się na marsz narodowców, głownie młodych ludzi i też twierdzi, że są niewychowani. Obleśne napisy, przekleństwa, atakowanie innych - coś w tym jest babciu.
Tak, młodzież jest przekorna pomyślałam i nie lubi zakłamania, tym bardziej, że chwilę temu na własne oczy widziała tą garstkę ludzi.
Pozwolicie, że nie opiszę atmosfery jaka zapanowała po tych słowach. Powiem tylko, że najłagodniejszą reakcją babci-cioci było pozostawienie w zamkniętym kredensie jej słynnej nalewki i piernikowych ciasteczek. Nie zasłużyliśmy.
Tak, nie ma to jak zakupy z córką nastolatką :)
Tym razem postanowiłyśmy wybrać się na zakupy na weekend do Warszawy i....
Tak, zgadliście - wiece, przemarsze i demonstracje. Ten najmniejszy (według telewizji Kurskiego) marsz na długo zastawił nam drogę. Szły tysiące ludzi!
Manifestacja KOD w Gdańsku. Zródło: By LukaszKatlewa - Praca własna, CC BY-SA 4.0 |
Mąż, który od nas odbił trafił na inny pochód, według telewizji Kurskiego - prawdziwych patriotów. Ale o tym potem, bo nastał szał zakupów.
Wyszliśmy zmęczone ze sklepów, ale i szczęśliwe. Moja ulubiona marka butów Ecco mnie nie zawiodła. Śliczne sandałki rozmiar 37 pasowały jak ulał i szybko trafiły do torby na zakupy. A córka (rozmiar 41 he, he, ale jestem złośliwa) kupiła sneakersy Bronx.
Mimo, że nadszarpnęliśmy budżet na ten miesiąc (zupki chińskie mężusiu, zupki będą teraz) poszliśmy jeszcze na kawę nie chcąc wracać za szybko do mieszkania babci-cioci, gdzie mieliśmy przenocować. Wiedzieliśmy, że ogląda ona "na żywo" marsze i nie chcieliśmy z nią dyskutować.
Nasza babcia-ciocia to ciekawa osoba. W czasach PRL wraz z mężem "utrwalała władzę ludową". Za zasługi otrzymali mieszkanie w ścisłym centrum miasta, a od niedawna oddałaby życie za obecny rząd.
Od czasu do czasu będąc w Warszawie zatrzymywaliśmy się u niej na noc, ale z uwagi na trudny (:)) charakter jest to niezbyt często. Ostatnio nocowaliśmy tu 2-3 lata temu.
Już na powitanie zostaliśmy przywitani tekstem - "o dobrze, że dotarliście, ci ubecy z kodu zablokowali nam stolycę"
Przyznam, że w ustach babci-cioci epitet o obekach zabrzmiał dziwnie. To dotąd raczej o niej tak się po cichu szeptało.
Drugie zaskoczenie w salonie. Na maszynie do szycia, traktowanej jako stolik stał dość spory obraz a pod nim świeże kwiaty w czymś w rodzaju wazonu.
Najpierw myślałam, że to portret dziadka-wujka, zmarłego prawie 10 lat temu, okazało się jednak, że to portret któregoś z braci Kaczyńskich.
Moja córka aż sapnęła, ale ścisnęłam ja za ramię - w końcu jesteśmy w gościnie.
Ale najgorsze było przy kolacji. Stefa (czyli babcia-ciocia) zrelacjonowała nam relację z telewizji Kurskiego.
- Widzicie same -syknęła z satysfakcją, - miały być dziesiątki tysięcy ludzi, ale się nie udało. Przyszła marna garstka.
Tu moja latorośl nie wytrzymała:
- Babciu, ale przed chwilą mówiłaś, że kodowcy zablokowali Warszawę. Jak mogła to uczynić garstka ludzi?
Kopnęłam córkę pod stołem, w końcu nie chciałam nocować na dworcu. Ale Stefa tylko skomentowała, jak to teraz niewychowani są młodzi ludzie!
A ta wredota, moja ukochana córka to potwierdziła.
- Tak babciu, masz rację. Nasz tatuś nadział się na marsz narodowców, głownie młodych ludzi i też twierdzi, że są niewychowani. Obleśne napisy, przekleństwa, atakowanie innych - coś w tym jest babciu.
Tak, młodzież jest przekorna pomyślałam i nie lubi zakłamania, tym bardziej, że chwilę temu na własne oczy widziała tą garstkę ludzi.
Pozwolicie, że nie opiszę atmosfery jaka zapanowała po tych słowach. Powiem tylko, że najłagodniejszą reakcją babci-cioci było pozostawienie w zamkniętym kredensie jej słynnej nalewki i piernikowych ciasteczek. Nie zasłużyliśmy.
Tak, nie ma to jak zakupy z córką nastolatką :)
Komentarze
Prześlij komentarz