Wygrana na loterii była najgorszym, co mogło mi się przydarzyć!
Billie Bob Harrell Jr. był pracowitym człowiekiem, który zawsze starał się zapewnić rodzinie godne życie. Mieszkał w Teksasie z żoną i dziećmi, pracując w Home Depot. Choć nie zarabiał dużo, wystarczało, by utrzymać dom.
Jednak wszystko zmieniło się pewnej nocy, gdy wygrał na loterii 31 milionów dolarów. Z dnia na dzień przeszedł od liczenia każdego centa do życia w luksusie.
Na początku było jak w bajce. Kupił nowe domy, samochody, wspierał hojnie kościół, pomagał rodzinie i pożyczał pieniądze potrzebującym. Wydawało się, że spełniły się wszystkie marzenia.
Szybko jednak okazało się, że fortuna nie zawsze przynosi szczęście. Znajomi i dalsza rodzina szukali z nim kontaktu głównie z powodu pieniędzy. Niektórzy wykorzystywali jego dobroć, inni odwracali się, gdy dostali to, czego chcieli.
Problemy dotknęły także jego małżeństwo. Związek się rozpadł, a żona otrzymała połowę majątku. Resztę stracił na złe decyzje finansowe, nietrafione pożyczki i presję otoczenia.
Został sam, zmęczony życiem, bez spokoju i wsparcia. 22 maja 1999 roku, niecałe dwa lata po wygranej odebrał sobie życie.
Zostawił list pożegnalny. A w nim jedno, gorzkie zdanie, którego nikt by się nie spodziewał po człowieku, który wygrał fortunę:
„Wygrana na loterii była najgorszym, co mogło mi się przydarzyć.”

Komentarze
Prześlij komentarz