Przejdź do głównej zawartości

Podróż schizofrenii - rozdział 2

Zachęcam do przeczytania drugiego fragmentu książki. Schizofrenia to bardzo wstydliwy temat w naszym społeczeństwie, bo większość z nas boi się tej choroby.  



Podróż schizofrenii - rozdział 2

Autor: Przystupa Gabriela
To drugi rozdział książki pod tytułem Podróz Schizofreni. W którym poznajemy kolejne losy bohaterki. Maryna zaczyna szukać przyczyn choroby :) 

Rozdział 2
Maryna znowu obudziła się lekko spóźniona. To już kolejny dzień, czwartek — pomyślała. O Boże, i znowu ta myśl: Paweł cię nie kocha. Ale wczoraj był sukces, bo w głowie powtórzyło się to raptem z sześć razy. Znowu lekki prysznic, śniadanie i szybkie malowanie — niezwykle delikatne. Później biegiem na przystanek MPK. Znowu westchnienie: Wrocław to piękne miasto. Dzisiaj miała z kolei same zajęcia projektowe. Projekt ze stacji pomp i wodociągów oraz kanalizacji, a następnie wizyta u Janka, bo przecież jeden z projektów robią razem. Janek to dobry chłopak — pomyślała. Poza tym, że chce mnie rozpić i uwieść jak każdą dziewczynę — bo to straszny pies na baby — to jest okej. Dziś MPK przyjechał jak w zegarku. Spojrzała, a tam jedna znajoma twarz. Był to Kazik, który czasami jeździł tą linią. Znała go z poprzednich lat. Byli razem na roku, dopóki — jak sama o sobie mówi — nie zaczęła świrować z uczeniem się danych technicznych na pamięć. Kazik był już na piątym roku i zaczynał kończyć pisanie pracy magisterskiej. Była to praca badawcza, więc robił naj pierw doświadczenia, a później opisywał resztę. Miał się bronić w październikowym terminie. Był chłopakiem bardzo zaradnym i myślącym. Gdy tylko zobaczył Marynę, natychmiast podszedł i zapytał ją, jak się ma. — Wszystko okej — powiedziała Maryna
. — A u ciebie jak tam?
— Wiesz, jak to jest z pracą magisterską… W weekendy praca, a w tygodniu jeszcze mamy zajęcia.
— A co tam u Patrycji? Chyba planowaliście jakieś poważne kroki?
— zapytała Maryna.
— Co ty, rozstaliśmy się. Może jeszcze kiedyś z nią zacznę, ale na razie musiałem z nią skończyć. Wiesz, na dłuższy czas to ona jest nie do życia.
— A dlaczego? — zaśmiała się Maryna.
— Ponieważ jest niezwykle apodyktyczna.
— Trudne słowo, to chyba znaczy, że chce rządzić. — Mniej więcej. Wiesz, z nią od początku było coś nie tak, zawsze chciała, żebym stał się wykładowcą. Ona też do tego dążyła, ale zabrakło jej na ten moment czwartej części punktu ze średniej… I wtedy usłyszałem, że gdybym był wykładowcą… Zresztą, to nie jest rozmowa na autobus, musimy się kiedyś spotkać i pogadać. Wiesz, ty naprawdę jesteś spoko. Wiesz, jak z nią zaczynałem, to przez chwilę myślałem o tobie, później znikłaś gdzieś w szpitalach. A teraz nawet nie wiem, jak tam z twoim zdrowiem.
— Jak w Chinach: jako tako.
— Na co ty tak naprawdę byłaś chora?
— Wiesz, to nie rozmowa na autobus.
— Przepraszam, masz rację.
— To kiedy się umawiamy? Może w sobotę o piętnastej?
— Okej. W sobotę, w barze-dyskotece, ale nie o piętnastej, a o dwudziestej pierwszej, i nie chcę słyszeć odmowy.
— Okej.
— O, dojechaliśmy na nasz wydział, odprowadzę cię do laboratorium. W której sali masz zajęcia?
— W piętnaście a, w nowym budynku. Gdy doszli do laboratorium, to wszyscy już tam weszli. Pożegnali się uśmiechem i oboje powiedzieli niemal równocześnie: — To do soboty. Maryna na laboratorium czuła się jak ryba w wodzie, zawsze miała jakiś szósty zmysł do obliczeń projektowych, ale to nic dziwnego
— przecież zawsze ją pociągały statystyka i socjologia. Pierwsze zajęcia ze stacji pomp upłynęły dość śmiesznie, a to za sprawą naprawdę miłego prowadzącego, który jak z rękawa sypał dowcipami o „inżynierach z Bożej łaski, po których przyszło mu poprawiać”. Przez następny kwadrans na korytarzu zaczęła zastanawiać się nad Kazikiem
— co mu powiedzieć o swojej chorobie. Zaczęcie od całej prawdy, to znaczy powiedzenie: „Wiesz, Kazik, jestem schizofreniczką i około sześciu miesięcy spędziłam w szpitalu psychiatrycznym” byłoby jak wyrok. Z drugiej strony pamiętała doskonale radę psycholożki, że jeśli to coś poważnego, to należy mu się prawda jak psu buda. I tak kiedyś się dowie, ale z drugiej strony gdyby na przykład miała problemy z boreliozą, to nie musiała by mu mówić o czymś takim. Co tu zrobić? Oficjalna wersja to problemy z boreliozą, z którą schizofrenia jest czasami mylona, bo daje takie same objawy.
— Maryna, nie śpij! — wrzasnął Janek, stojąc tuż obok niej.
— Nie śpię, tylko myślę. — Hej, słuchajcie, Maryna, nasza Marynia myśli o, myśli o, myśli o…
— Na pewno nie o rympu rympu ani o piciu, ale ty zapewne tylko o tym.
— Ty to wiesz, jak popsuć atmosferę, coś takiego nie przeszło mi przez myśl, oczywiście myślałem o projekcie robionym tylko przeze mnie i przez ciebie
. — A, dzisiaj po zajęciach. Ale wcześniej idziemy na stołówkę, bo będę głodna. — Okej. To o kim myślałaś, moje ty kochanie? Pogadam z chłopakiem, będzie ci łatwiej, po co jakieś podchody, podejdę i z grubej rury…
— Idź, Janek, i mnie nie denerwuj.
— Według życzenia. Coś miała powiedzieć, gdy w głowie zaświtała myśl: Paweł cię, Maryna, naprawdę bardzo kocha. Lekkie westchnienie i myśl: Takie życie, dobrze, że ta schiza przynosi tylko takie konsekwencje. Tylko pamięć o wielkiej miłości do Pawła, a właściwie nie miłości, ale jakimś rodzaju zadurzenia, które trwało już jakiś czas temu. Przedtem już dawno zapomniała o tym chłopaku, ale nie jej mózg, który codziennie przypominał jej o istnieniu tegoż osobnika. Teraz nawet by go nie poznała. Tylko ta myśl, która męczy i dręczy. Ale to może się kiedyś skończy. Będę brała leki i wszystko się skończy — myślała czasami, pocieszając się tym. Reszta zajęć upłynęła w podobnym nastroju. Po projekcie z kanalizacji Janek już czekał na Marynę. Oboje poszli na stołówkę. W pewnym momencie Janek wyciągnął bukiecik róż z liścikiem.
— Dla najładniejszej techny na roku. Wiesz, twoje piersi wygrały –powiedział.
— Jesteś okropny, naprawdę okropny.
— Wiem, ale może nauczysz mnie, jak być tak czarującym, jak ty.
— Jesteś niemożliwy, chcesz stać się kobietą.
— Haaa, to ty jesteś okropna, poczekaj, aż to przemyślę. Dla ciebie to i może bym się i zmienił. — Gdybyś się zmienił, to już na pewno nie dla mnie.
— No to już tutaj jest stołówka. Po półgodzinie oboje byli po porcji solidnych pierogów z okrasą.
— No to idziemy do mnie — oznajmił Janek.
— Jeszcze tylko kupię w kiosku gazetę. Po kilku godzinach siedzenia nad projektem oboje byli wyczerpani, ale zrobili całość. Janek odprowadził Marynę na przystanek. Było już dobrze po zmroku, gdy nadjechał trolejbus MPK.
— No to do zobaczenia — powiedział Janek.
— No to cześć. Po przyjściu do akademika Maryna przywitała się ze wszystkimi gośćmi swojej współlokatorki, zrobiła sobie kolację i ją zjadła. Goście Agnieszki to fajni ludzie — pomyślała. Sami psycholodzy, na szczęście nie domyśla ją się, że mają przypadek kliniczny w pokoju. A rozmowa właśnie toczyła się o praktykach psychologicznych. Agnieszka mówiła:
— Wiecie, ja na pewno nie dogadałabym się z kimś chorym i nie próbujcie tego zmieniać, że to tacy sami ludzie po remisji. Ja po prostu się w tym nie widzę… Taki człowiek nigdy dla mnie się nie wyleczy. Zawsze będzie miał powracające myśli, natręctwa lub coś takiego. Dla mnie z psychologii to liczy się wyłącznie reklama. To jest dobrze płatne i w ogóle…
— A ja uważam, że byłabyś świetna, jeśli chodzi o dogadywanie się z ludźmi chorymi. Spróbuj, przekonaj się, a później będziesz mówić — wtrąciła Maryna.
— Ja myślę tak samo — powiedział Michał.
— Wczoraj byłem w psychiatryku. I wiecie co? Było okej. Ale byłem na oddziale rehabilitacyjnym, więc wszyscy byli w remisji, mieli drobnego doła, że tak zachorowali, ale poza tym to okej.
— To jest tak, jak z każdą chorobą. Poważny stan to taki, który był długo nieleczony, czyli początki zawsze są mało groźne, żeby się doprowadzić do stanu klinicznego trzeba trochę pochorować, więc spokojnie — w szpitalu na rehabilitacji jest okej.
— Tak, to prawda, gorzej jest na ostrych oddziałach — rzuciła Ewa.
— Myślę, że to jest tak, jak w tym starym powiedzeniu: Czasami trzeba niektóre sprawy obrócić w żart, bo inaczej można wylądować w psychiatryku. Tylko, cholibka, niektórzy są za poważni. Ja to mam szczęście — pomyślała Maryna. Mieszkam w akademiku, w pokoju z psycholożką — i ciągle przebywam z jej znajomymi w pokoju. Kiedyś im powiem, że to ja jestem po psychiatryku, albo im nie powiem, niech żyją w niewiedzy. Tymczasem rozmowa się rozwinęła.
— Ach, te praktyki, ja będę w poradni pracować — powiedział Jerzyk.
W tym momencie do Maryny zadzwonił telefon. To była mama.
— Cześć, mamo — przywitała się Maryna, wychodząc z pokoju.
— Cześć. Jak się masz? Jak tam zdrowie?
— Okej — powiedziała Maryna. — A jak tam zaliczenia i egzaminy? — W porządku, już zaczęłam się uczyć.
— Wiesz co? Oglądałam taki program o egzorcystach i osobach, które podejrzewano o to, że są chore psychicznie, a tymczasem okazało się, że były one opętane. Może znajdź go sobie w internecie.
— Mamo, ja nie jestem opętana, to choroba.
— Wiem, ale może sobie obejrzysz, modlitwy nigdy dość. Ty nie jesteś głupia, przecież kończysz studia.
— Mamo, choroba psychiczna nie ma nic wspólnego z poziomem inteligencji.
— Wiem, córeczko, ale obejrzyj sobie ten program.
— No dobrze, obejrzę dla twojego świętego spokoju. A co tam słychać w domu?
— Twój brat się żeni. — No nareszcie. Z Kasią, tak?
— Nie, z jakąś dziewczyną ze wschodu Polski. Ona jest prawosławna. 
— To naprawdę fajnie, będziemy mieli podwójne święta. A co z Kasią?
— A co ma być, będzie musiała sobie znaleźć kogoś innego.
— Bardzo mi przykro, że nie zostanie moją szwagierką. W końcu tyle na niego czekała. Całe jego studia…
— No cóż, najważniejsze, żeby byli szczęśliwi. Wiesz, córeczko, na siłę nic nie trzeba, bo się i tak rozwali.
— Wiem. A co tam jeszcze słychać w okolicy?
— Wieśka mnie zaatakowała, powiedziała, że bierzesz rentę od głupoty, a studiujesz.
— Ja nie biorę renty, a studiuję, bo mam tyle zapału i chęci do nauki. A ty co jej powiedziałaś?
— Że jak zazdrości, to żeby też poszła do szpitala na pół roku, i że nie bierzesz renty. A swoją drogą, to mogłabyś coś zakombinować i pójść na tę komisję.
— Wiesz, mamo, jak nie będę brała renty, tylko będę radzić sobie jak zdrowe osoby, to może więcej nie zachoruję. Może tak będzie. Kombinowanie nigdy mi nie wychodziło, ale pomyślę, mamuś, a teraz muszę kończyć
. — No tak, pewnie masz dużo nauki.
— Tak, trochę tego jest, a poza tym muszę jeszcze się oprać. Po godzinie prania była już jedenasta, Maryna siadła przed komputerem i przypomniała sobie, co obiecała mamie. Usiadła przed komputerem i wpisała w wyszukiwarkę egzorcyzmy. Zaraz w jednej z pierwszych linijek ukazał się tytuł Anneliese z Nie miec. Krótki film, jaki obejrzała na temat tej dziewczyny, bardzo ją zasmucił, a jednocześnie skłonił do zastanowienia, czy z teologicznego punktu widzenia Matka Boża mogła ją poprosić o to, żeby w jej sercu zamieszkały diabły, czy to całe objawienie nie było jakimś diabelskim zagraniem, bo przecież wszyscy księża mówią, że ciało człowieka jest świątynią Ducha Świętego. W to, że ta dziewczyna była święta, nie wątpiła, ani też w to, że wszystko, co ją spotkało, było mistyczne. Później były strony, na których przeczytała o egzorcyzmach innych osób i przypadkach z kanonu kościelnego. Nagle jej się coś przypomniało. Pomyślała chwilę i rzeczywiście… Przecież tuż przed tym, nim zachorowała, podeszły do niej dwie dziewczyny i powiedziały, że straci niejeden rok na studiach i zachoruje — i tak się stało. Później one zaraz odeszły, bo obroniły tytuł inżyniera. Może warto do nich napisać? Leki i tak będę brać — pomyślała. Jak pomyślała, tak też zrobiła. 

Przystupa Gabriela 
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piękne słowa Piotra Fronczewskiego o matce

To jedne z najpiękniejszych wyznań jakie ostatnio słyszałam. Kto wie, może nawet przez ostatni rok czegoś bardziej wzruszającego nie przeczytałam. Zawsze lubiłam  Piotra Fronczewskiego - aktora, ale teraz zyskał mój szacunek jako człowiek. Piotr Fronczewski o opiece nad 103 letnią matką: "To jest dla mnie niezwykłe i bardzo cenne doświadczenie. Kiedy rano pomagam jej usiąść podaję śniadanie, przytulam na dzień dobry To jest stan , którego nie potrafię opisać Trzymając ją w ramionach mam przecież świadomość , że wziąłem się z niej Dalej nie ma już słów. Jest tylko bliskość. Milczenie. I cisza. Stają mi przed oczyma sceny , gdy to ona opiekowała się mną jako berbeciem. Dzisiaj staję przed nią jako stary człowiek wobec drugiego starego człowieka Ja tę naszą wspólną podróż przez życie rozpatruję w kategoriach cudu .Dziś spłacam dług za jej dobroć ,poświęcenie za te wszystkie lata gdy była dla mnie oparciem... . W tym naszym codziennym przytuleniu się porannym jest czysta miłość i wdz

Usta jak u glonojada, czy naprawdę te kobiety się Wam podobają?

To co niektóre kobiety robią dzisiaj z ustami dla mnie jest nieestetyczne. I nie, nie potępiam, bo każdy ze swoim ciałem może robić co chce. Ale dla mnie powieszone usta a'la glonojad wyglądają bardziej śmiesznie niż seksownie. A może nie mam racji? Trzy modelki:

Papa Smerfik - zmarł kolejny aktor z tego kanału "Łysy" czyli Krzysztof

Papa Smerfik , to Youtuber z Ełku, bardzo popularny w sieci, który "robi" kasę na nagrywaniu bezdomnych. Wynajął im nawet dom, gdzie śpią, mieszkają i spożywają alkohol. Nie bądźmy naiwni, tu nie chodzi o niesie pomocy, ale filmy z bezdomnymi budzą zainteresowanie wszak chodzi o ilość wyświetleń. Oglądam to uwagi na zainteresowania zawodowe, choć  filmy te są bardzo kontrowersyjne. Tym niemniej można pewne zachowania wykorzystać w mojej pracy, w terapii, bo w nagraniach pokazano upodlenie ludzi, często prowokowane dużą ilością dostarczanego alkoholu. Niestety, są tragedie i bezdomni "aktorzy" umierają. Teraz w domku wynajętym przez Papę Smerfika zmarł Krzysztof bardziej znany jako "Łysy". To kolejna śmierć, bo wcześniej umarli Gienek i Janek. Tym razem "aktor" umarł w domu i nikt mu nie pomógł. Trzeba czekać na sekcję i decyzję prokuratury, czy ktoś odpowie za tą śmierć! Więcej moich wpisów na temat bezdomnych na blogu: Papa Smerfik - czy można t

Miej otwarty umysł!

Posłuchajcie tej historii: 18 lat temu  Mark Zuckerberg , właściciel Facebooka i jeden z najbogatszych ludzi na świecie zaprosił pięć osób do swojego pokoju studenckiego na Harvardzie. Chciał im przedstawić pewną propozycję  biznesową. Na spotkanie przybyło tylko dwóch z zaproszonych przyjaciół, wysłuchało Marka a następnie postanowiło mu pomóc z zaproponowanym projekcie. Dziś obaj są miliarderami: Dustin Moskovitz ma majątek oceniany na ponad 17,8 miliarda dolarów a Eduardo Saverin to 20 miliardów dolarów. Kiedy przyjaciel zaprasza Cię na rozmowę o biznesie zawsze miej otwarty umysł na takie propozycje. Ale najpierw przyjdź!😀

Chusteczką w mrowisko, czyli ludowa metoda leczenia reumatyzmu

Tak do niedawna wyśmiewana i wyszydzana medycyna ludowa wraca do łask.  Stare domowe metody leczenia były oparte na wiedzy wynikającej z wieloletnich doświadczeń, dziś dodatkowo są wsparte badaniami laboratoryjnymi. Kuracja mrówkowa. Jest to metoda stara i sprawdzona. Nie polega wcale na wsuwaniu rąk czy nóg do mrowiska :) wystawiając się na lecznicze ukąszenia, a zastosowaniu zwykłej chustki. Trzeba trochę wzruszyć mrowisko i wrzucić w nie bawełnianą chustkę (może być też inny kawałek materiału). Po 2-3 godzinach strzepujemy mrówki, a chore miejsca owijamy chustką nasączoną kwasem mrówkowym. Pamiętajmy jednak, aby bez potrzeby nie niszczyć mrowiska. Wystarczy tylko lekkie wzruszenie wierzchniej warstwy!

Wracają stare imiona, czyli najpopularniejsze imiona nadawane dzieciom w pierwszej połowie 2023 roku

Niedawno Ministerstwo Cyfryzacji zamieściło dane dotyczące imion jakie nadawane są nowonarodzonym dzieciom w Polsce. Zwróciłam uwagę, że wracają stare imiona. No bo zobaczcie sami pięć najpopularniejszych imion nadawanych chłopcom w okresie od stycznia do czerwca 2023 roku:  Nikodem,  Antoni,  Jan,  Aleksander,  Franciszek . Dla zainteresowanych zamieszczam spis imion wraz z ilością dzieci (minimum 100), które dane imię otrzymały. Sami możecie sprawdzić, jak popularne jest imię, jakie nadaliście swojemu dziecku.👼 Chłopcy: NIKODEM 3317 ANTONI 2930 JAN 2848 ALEKSANDER 2824 FRANCISZEK 2525 LEON 2430 JAKUB 2366 MIKOŁAJ 2056 IGNACY 1994 STANISŁAW 1975 FILIP 1761 SZYMON 1701 WOJCIECH 1592 TYMON 1468 ADAM 1449 MARCEL 1397 KACPER 1391 MAKSYMILIA

Modlitwa żebraka

Odkryłam dziś w necie bardzo ciekawą historię zamieszczoną przez pastora katolickiego. Bardzo pouczająca! Któregoś dnia do moich drzwi zapukał ż ebrak i poprosił o jedzenie. Powiedziałem mu, żeby podszedł do drzwi w ogrodzie na zapleczu mojego domu. Poprosiłem, żeby usiadł na podłodze, i za chwilę wyszedłem i przyniosłem resztki jedzenia pozostałe z obiadu.  Zanim zjadł, zaproponowałem: "Pomódlmy się". Poprosiłem aby powtórzył za mną: "Ojcze nasz, który jesteś w niebie". On na to  "Ojcze wasz, który jesteś w niebie".  Powiedziałem szybko: "Nie, nie, Ojcze nasz, który jesteś w niebie". A on znowu powiedział: "Ojcze Twój, który jesteś w niebie" To mnie zirytowało, i zapytałem, dlaczego mówisz "Ojcze Twój" czy "Ojcze Wasz" kiedy ja mówię "Ojcze nasz". Tak mi na to odpowiedział: "Proszę pana, to jest tak, że jeśli powiem "Ojcze nasz", to obaj staniemy się braćmi. Gdybyśmy byli braćmi, to zaprosił