Znowu go spotkałam. Typowy cebulak, na Rynku w Krakowie. Stoliki tuż przy restauracji, duży ruch, gorąco. Przy stolikach sporo gości, co chwilę dochodzi ktoś nowy. Jest jedna kelnerka, bardzo miła, uprzejma, uśmiechnięta. O oto zjawia się Pan, głupkowaty turysta typu cebulak ze swoim glonojadem. Jak tylko ich zobaczyłam, wiedziałam że coś się wydarzy. Oboje wyjęli komórki i nawet nie zauważyli, że kelnerka w drodze z zamówieniem do innego stolika podała im menu. Na siebie zresztą też nie zwracali uwagi. Kelnerka obsługiwała gości po kolei, podeszła do mojego stolika i przyjęła zamówienia na kawę. Wtedy cebulak (a czekał może 2 minuty) ryknął do niej na cały głos "może do 12 zdążymy zamówić". Dziewczyna grzecznie powiedziała, że podejdzie do nich, kiedy tylko zrealizuje wcześniejsze zamówienia i obsłuży klientów, którzy byli przed nimi. Wtedy odezwała się towarzyszka cebulaka, glonojad o blond włosach, że ich to nie obchodzi, że się spieszą i ma ich obsłużyć natychmiast. Padł...