Kontakt z ludźmi podtrzymuje życie
Mój tata ma już ponad osiemdziesiąt lat i każdego ranka uparcie idzie pieszo do małego sklepiku na rogu naszej ulicy. Powtarzałem mu setki razy: — Tato, po co tam chodzisz? Mogę wszystko zamówić przez internet. Jeden klik i zakupy są pod drzwiami. A on tylko macha ręką i uśmiecha się tym swoim dobrym, upartym uśmiechem: — Ja tam nie po chleb chodzę — mówi. — Ja chodzę… po życie. Na początku myślałem, że to pretekst, żeby się rozruszać. Ale któregoś dnia postanowiłem pójść razem z nim. Droga, która normalnie zajmuje dziesięć minut, przeciągnęła się prawie do godziny. Bo co kilka kroków ktoś go zatrzymywał. Rzeźnik wyszedł zza lady i zapytał, jak się trzymają tacie kolana. Pani z warzywniaka podała mu jabłka i powiedziała: — Te słodkie, które pan lubi. Chłopiec z sąsiedniego bloku przybiegł pochwalić się nową resorówką. A kiedy doszliśmy do kasy, kasjerka pochyliła się i szepnęła: — Miło pana widzieć, panie Janie. Wczoraj pana nie było, już się martwiłam. W drodze do domu zapytałem:...