Kosmetyczka bierze do rąk szczypce i wyciąga język. Następnie przebija go grubą igłą z rurką w środku. Igłę wyciąga, a w pozostawioną rurkę nakłada kolczyk. Zwykle po przebiciu język puchnie i niemal trzykrotnie zwiększa swoją grubość. Niektórzy krztuszą się i wymiotują.
Tak w skrócie wygląda zakładanie kolczyka na język.
Kiedy, wiele lat temu, na przedramieniu mojego ś.p. dziadka zobaczyłam wytatuowaną kobietę byłam zadziwiona i zgorszona. W tym czasie tatuaże mieli głównie kryminaliści. Mój dziadek był nielicznym wyjątkiem, bowiem rysunek na skórze wykonali mu podczas gdy służył w przedwojennym wojsku.
Po latach mój przodek wstydził się tego tatuażu, na jego dojrzałej skórze nie wyglądał on zresztą zbyt pięknie.
Podobnie było wtedy z kolczykami u panów. Uważało się, że są one charakterystyczne jedynie dla Romów i homoseksualistów (wtedy mówiło się na nich dosadniej :)).
Dziś mamy modę na tatuaże i kolczykowanie. I to dosłownie - kolczykowanie wszystkiego i wszystkim, co nam do głowy przyjdzie. I nie jest prawdą, że moda na okaleczanie (tak, tak okaleczanie) ciała to wymysł współczesny. W dawnych czasach wiele dzikich ludów raniło swoje ciała, traktując to jako oznaka doświadczenia lub symbol dojrzałości.
Nie sądzę, aby wszczepione pod skórę guzy, grube krążki w uszach lub obrączki na brwiach wyglądały ładnie. Nie świadczą też o dojrzałości. Wręcz przeciwnie, są raczej wyrazem jakiejś infantylnej dążności do podkreślenia, że jestem dorosła/dorosły bo na złość mamie mam kolczyk w pępku.
Szczególnie bezmyślne jest kolczykowanie różnych części twarzy. Jak wiadomo, jest ona pokryta gęstą siatką nerwów. Kolczyk przecina nerw i tkwiąc w skórze nieustannie go drażni, w wyniku czego może dojść do stanu zapalnego, a w skrajnych wypadkach nawet do paraliżu tego fragmentu twarzy.
Na dodatek, nawet jak facet od piercingu zapewnia, że ma wiedzę i doświadczenie, że wszystkie narzędzia ma sterylne i jednorazowe - nigdy nie masz 100% pewności, czy czymś się nie zarazisz. Kaleczenie ciała, które poza pseudo-upiększeniem niczemu nie służy, jest jednocześnie przyzwoleniem na dobrowolne wprowadzenie do swojego organizmu wirusów. Ponadto nigdy nie wiadomo, jak rany będą się goić i czy będzie powikłań.
Ceny za usługę przekłuwania ciała nie są wysokie.
Np. przekłucie brwi to 45 zł, pępka - 60 zł a języka - 50 zł.
Kosz leczenia przez całe życie żółtaczki wszczepiennej - nieporównanie większy.
Tak w skrócie wygląda zakładanie kolczyka na język.
Kiedy, wiele lat temu, na przedramieniu mojego ś.p. dziadka zobaczyłam wytatuowaną kobietę byłam zadziwiona i zgorszona. W tym czasie tatuaże mieli głównie kryminaliści. Mój dziadek był nielicznym wyjątkiem, bowiem rysunek na skórze wykonali mu podczas gdy służył w przedwojennym wojsku.
Po latach mój przodek wstydził się tego tatuażu, na jego dojrzałej skórze nie wyglądał on zresztą zbyt pięknie.
Podobnie było wtedy z kolczykami u panów. Uważało się, że są one charakterystyczne jedynie dla Romów i homoseksualistów (wtedy mówiło się na nich dosadniej :)).
Dziś mamy modę na tatuaże i kolczykowanie. I to dosłownie - kolczykowanie wszystkiego i wszystkim, co nam do głowy przyjdzie. I nie jest prawdą, że moda na okaleczanie (tak, tak okaleczanie) ciała to wymysł współczesny. W dawnych czasach wiele dzikich ludów raniło swoje ciała, traktując to jako oznaka doświadczenia lub symbol dojrzałości.
Nie sądzę, aby wszczepione pod skórę guzy, grube krążki w uszach lub obrączki na brwiach wyglądały ładnie. Nie świadczą też o dojrzałości. Wręcz przeciwnie, są raczej wyrazem jakiejś infantylnej dążności do podkreślenia, że jestem dorosła/dorosły bo na złość mamie mam kolczyk w pępku.
Szczególnie bezmyślne jest kolczykowanie różnych części twarzy. Jak wiadomo, jest ona pokryta gęstą siatką nerwów. Kolczyk przecina nerw i tkwiąc w skórze nieustannie go drażni, w wyniku czego może dojść do stanu zapalnego, a w skrajnych wypadkach nawet do paraliżu tego fragmentu twarzy.
Na dodatek, nawet jak facet od piercingu zapewnia, że ma wiedzę i doświadczenie, że wszystkie narzędzia ma sterylne i jednorazowe - nigdy nie masz 100% pewności, czy czymś się nie zarazisz. Kaleczenie ciała, które poza pseudo-upiększeniem niczemu nie służy, jest jednocześnie przyzwoleniem na dobrowolne wprowadzenie do swojego organizmu wirusów. Ponadto nigdy nie wiadomo, jak rany będą się goić i czy będzie powikłań.
Ceny za usługę przekłuwania ciała nie są wysokie.
Np. przekłucie brwi to 45 zł, pępka - 60 zł a języka - 50 zł.
Kosz leczenia przez całe życie żółtaczki wszczepiennej - nieporównanie większy.
A co mówią spece od mody?
Skrajne uleganie modzie może paradoksalnie sprawić, że będziemy niemodni. A kolczyki na różnych częściach ciała niech będą zarezerwowane dla artystów, których zadaniem jest szokować publiczność!
Komentarze
Prześlij komentarz