Jeszcze z dzieciństwa pamiętam bajkę wyświetlaną na rzutniku z kliszy przesuwanej pokrętłem, o Jacusiu, który znalazł kwiat paproci… Ten mylny i mglisty obraz, może nawet fałszywie został opisany świadomie.
A jak jest naprawdę?
Kwiat paproci miał pojawiać się tylko raz w roku, w czasie najkrótszej nocy, Noc Kupały, o północy.
Jeżeli sięgniemy do źródeł słowiańskich, znajdziemy taką informację:
Kwiat paproci w dosłownym znaczeniu jest jedynie energetycznym blaskiem, bez koloru, a zobaczyć go można wyłącznie trzecim okiem. Słowianie wyruszali na jego poszukiwania dopiero po wykonaniu rytuałów oczyszczających w Noc Kupały, ale nie aby go zerwać, jak w baśniach opisują chrześcijanie, gdzie taki kwiat miało się wkładać pod piętę do buta w celu znalezienia bogactwa materialnego, ale dla wzmocnienia naturalnej siły służącej dobru rodziny (rodu, klanu). Osoba o czystych myślach mogła dzięki kwiatowi paproci powielić swoją moc twórczą, większą inspirację i efekt swoich działań także na polu fizycznym. Można powiedzieć, że odnajdując kwiat paproci, znalazca zwiększał jedynie swoją siłę twórczą. Nic materialnego, bogactwo, czy samolubność.
Powyższe wytłumaczenie ma się niczym do chorych opowieści o prowadzącym do materialnych bogactw kwiecie dającym majątek. Ale w dzisiejszym świecie materializmu i pogoni za majątkiem, tak brzmi lepiej.
Kilka tysięcy lat temu, gdy Słowianie zamieszkiwali Europę, mieszkali oni w klanach rodowych, cała wioska była jednym klanem, zatem niemożliwym byłoby ukrycie przed innymi znalezionego kwiatu. Poza tym, owi Słowianie nie dążyli do materializmu, gdyż takie pojęcie jak praca, zarobek, handel, pojawiły się o wiele później.
Na legendach słowiańskich stworzono wiele pięknych bajek, które przekręcono i dopasowano do dzisiejszych pragnień ludzi. Jednak, jak ukazuje rzeczywistość, głupi będzie szukał majątku, a mądry będzie szukał doskonałości, wiedzy i poznania — stare przysłowie. Wypaczanie słowiańskiej przeszłości nikomu w niczym nie pomaga, a budowanie fałszywych obrazów przeszłości też prowadzi do niczego.
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
Komentarze
Prześlij komentarz